Dobry pasterz

Bóg bardzo niepraktyczny

Zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: „Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi”. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: „Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zagubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością w ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: <Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła>. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. Albo jeżeli jakaś kobieta mając dziesięć drachm zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: <Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, która zgubiłam>. Tak samo powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. Łk 15, 1-10

Ta ewangelia wywołuje we mnie burzę myśli, właściwie pytań wywołanych niezrozumiałym zachowaniem Boga…

Jezus niepraktyczny, a sprawiedliwość nie jest w cenie?

„Któż z was, gdy ma sto owiec…” – właśnie o to chodzi, że chyba nikt! Nikt mając sto owiec nie zostawia ich na pustyni na pastwę dzikich zwierząt i nie idzie szukać jednej! Działa ekonomia skali. Dziewięćdziesiąt dziewięć jest ważniejsze niż jedna. Każdy jest „dorosły”, i odpowiada za siebie. Odłącza się od stada na własną odpowiedzialność! A jeszcze spraszać sąsiadów i przyjaciół kiedy się ją znajdzie? Przecież ich ugoszczenie więcej kosztuje niż ta owca jest warta. To tylko jedna owca! No może jeszcze ktoś pokusiłby się o przyjęcie gdyby znalazł dziewięćdziesiąt dziewięć owiec… Dziwny z Jezusa pasterz, dziś nikt się tak nie zachowuje, bliższa naszemu myśleniu jest ekonomia faryzeuszów.

Właśnie – faryzeusze…! Bo kto jest tą zgubioną owcą, a kto tymi pasącymi się grzecznie w stadzie? Sprawiedliwość nie jest u Boga w cenie? Porzuca sprawiedliwe na pustyni dla tej zagubionej, która sama jest sobie winna i jeszcze cieszy się z nich wszystkich razem mniej niż z jednej niewiernej, która wraca. Nawet nie o własnych siłach, bo nie jest w stanie, tylko jest niesiona.

Po co te pretensje do Boga?

Wszystkie te pytania – właściwie uczciwiej jest powiedzieć – pretensje do Boga, rodzą się z niewłaściwej perspektywy… Ani ja, ani Ty, Drogi Czytelniku, nie jesteś pasterzem. Wiec nie zrozumiesz jaką dla Niego wartość ma ta owca. Dla pasterza owca jest w centrum jego sensu życia i pracy. Pasterz jest dla owiec, nie owce dla pasterza. Owce są dla ich właściciela. W tej przypowieści chodzi o jedynego Pasterza – „PAN jest moim Pasterzem…” (Ps 23,1) Właśnie… Moim? Perspektywa owcy zdaje się być już znacznie bliższa prawdzie o nas. Ale czy na pewno słusznie mamy się za jedną ze sprawiedliwych, tylko dlatego że być może zdarza nam się od czasu do czasu zdobyć na jakieś religijne praktyki, paciorek się zmówi czasem, nikogo się nie okradło, nie zabiło… Otóż, „jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1J 1,8), stawianie się wiec na miejscu owiec sprawiedliwych, które „nie potrzebują nawrócenia” jest w nas zakłamaniem bliskim faryzeuszom. Bo jeśli masz choćby tylko jeden grzech, to masz z czego się nawracać.

To Ty jesteś owcą, której przyszedł szukać Bóg!

Ty, ja…, a zostawieni sprawiedliwi, to aniołowie nieba. Dopiero kiedy przyznasz, że są sfery w Twoim życiu, w których się pogubiłeś, albo całe życie masz już tak poplątane, że nie jesteś w stanie wrócić o własnych siłach, i potrzebujesz żeby Ktoś Cię znalazł, żeby po Ciebie przyszedł, cała dzisiejsza ewangelia nabiera innego sensu. Poczucie własnej, jak się okazuje rzadko uzasadnionej „sprawiedliwości” też jest wielką tragedią i też wymaga, żeby Cię znaleźć i uwolnić od siebie samego i wyobrażeń na swój temat. Nagle okazuje się, że każdy potrzebuje być odnaleziony i przyniesiony na rękach do domu! I nie razi już ta „większa radość, z jednego grzesznika, który się nawraca” 😉

Jeszcze jedno, zwróciliście uwagę na słowo „nawraca”? Nie jest napisane „nawrócił” ale „nawraca”… Nawrócenie nie jest kwestią jednorazowej decyzji, chociaż owszem, często miewa gdzieś swój ważny początek. Jednak nawrócenie jest kwestią codziennego odwracania się od tego co jest w nas złe. Codziennie zatem potrzebujesz być znaleziony…

To do: Daj się odnaleźć. Jak? Wołaj! (masz Psalm 23), albo „ZBLIŻ jak bohaterowie dzisiejszego czytania, żeby słuchać”.