Gorączka buntu i niezgody
Teściowa Piotra, która płonie w ogniu czyli ma PYRESSŌ, gorączkę, przykuła dzisiaj moją uwagę. Jest to bardzo wysoka gorączką wręcz określona jako stos płonącego opału. Kobieta przeżywa straszne męki porównywane do mąk jakie mają przejść ludzie, którzy odrzucą dobrowolnie Jezusa i skażą się na ogień potępienia. Ta gorączka, o której czytamy to wewnętrzna niezgoda jaką ma teściowa Piotra w sobie. Jezus wkraczając do jej życia, wyrywa ją z niebezpieczeństwa, które zamierza ją strawić jak ogień stertę drewna. Chrystus EGEIRŌ teściową czyli budzi ją ze snu, wręcz ze śmierci; przywołuje ją z umarłych i powoduje, iż siada na łóżku. Budzi ją z jej ciemności, z tego wewnętrznego niepoukładania, wznosi ją z moralnego lenistwa do życia w prawdzie. I to do życia oddanego Bogu, wolnego od starych schematów. Jezus przy tym wykonuje pewien gest – KRATEŌ, który został przetłumaczony: chwyta ją za rękę. Po co to robi? Czy nie wystarczyłoby jedynie wypowiedzieć słowa do niej by była uzdrowiona? Jakie znaczenie niesie ten wyraz: mieć władzę, być potężnym wodzem, mieć coś w swojej mocy, utrzymać w ryzach śmierć, panować nad tą śmiercią. Jest to zatem potężny czyn ze strony Jezusa odsłaniający jego boską naturę. Potęga z Niego wręcz emanuje. Stąd mamy tak szybką reakcję teściowej i taki oddźwięk wsród ludzi, którzy nagle zaczynają przynosić mu swoich chorych i opętanych. Przywrócił zdrowie licznym, jako Sługa oddaje Bogu chwałę poprzez wypełnianie swojej misji, którą jest wskazywanie na Ojca jako na Osobę kochającą bezgranicznie. Wypełnia obowiązki powierzone Mu przez Boga jako kochający i oddany sprawie. Mamy tutaj ukazanego Boga, który nie chce by człowieka TRAWIŁA GORĄCZKA czyli wewnętrzna niezgoda, brak spójności. Zobaczcie jaki to ma ogromny wpływ na nas gdy: co innego myślimy, co innego, robimy, a jeszcze co innego mówimy! To śmierć za życia dla nas. Bóg taki nie jest. A skoro nasz Ojciec taki nie jest a my jesteśmy stworzeni na jego obraz i podobieństwo – to będzie dążył On do tego byśmy taki stan właśnie osiągnęli. Wychodzi do człowieka, pokazuje Mu poprzez swoje dzisiejsze słowo co jest do zrobienia w nas; gdzie potrzebujemy uleczenia. Dziś również pokazuje nam jak potrafi pozbawić „władzy” szatana, którego moc jest skończona, ale zbyt rozbudzona przez nas samych. W Jezusie ciągle przychodzącym jest MOC. Reszta to tylko atrapa, która ma powodować w nas ciągły lęk i strach, że zło jest taaak potężne że nic się nie da zrobić; nic tylko się położyć i czekać na śmierć… Właśnie nie! Bóg mówi: TO JA PANUJE! Odrzuć od siebie grzech, tak jak Bóg go odrzuca właśnie w tej scenie. Szatan nie może się oprzeć tej sile.
Bóg jest dynamiczny. Życie to ruch. I Jezus nie odpoczywa zbytnio po ciężkim dniu. Mówi do uczniów znamienne słowa dla Jego całej misji: KĒRYSSŌ gr. być heroldem, głosić to wszystko co zostało już wykonane, głosić z autorytetem któremu nie sprzeciwi się nikt, głosić Bożą PRAWDĘ. Jak zatem możemy dostrzec w tym, którmkim fragmencie już na koniec Ewangelii, zanim Jezus wyruszy by głosić, On za każdym razem udaje się na modlitwę w osobne miejsce by spotkać się z Ojcem. W ciszy przemawia Bóg, gdy jesteśmy pozbawieni wszelkich bodźców, Bóg mówi do naszego serca.
autor: Patrycja Partyka