W niebie się nie żenią… – ufff
Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go w ten sposób: „Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: <Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat pojmie ją za żonę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu>. Otóż było siedmiu braci. Pierwszy pojął żonę i zmarł bezdzietnie. Pojął ją drugi, a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. W końcu umarła ta kobieta. Przy zmartwychwstaniu więc, którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę”. Jezus im odpowiedział: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. A że umarli zmartwychwstają, to i Mojżesz zaznaczył tam, gdzie jest mowa o krzewie, gdy Pana nazywa „Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba”. Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją”. Na to rzekli niektórzy z uczonych w Piśmie: „Nauczycielu, dobrze powiedziałeś”. I już o nic nie śmieli Go pytać. Łk 20, 27-40
Komentarz:
Po co ludzie się żenią i za maż wychodzą? Jak twierdzi kilku moich znajomych, żeby zdobyć laur męczeństwa… 😉 Na szczęście ten kontrakt podpisany jest tylko „do śmierci”, choć zdaje się, że wielu i to wydaje się zbyt długo. Nieludzkim okrucieństwem byłoby zatem żenić się i za mąż wychodzić po „tamtej stronie”, skoro „koniec” nie jest przewidziany! :). Przez chwilę nawet myślałam, że Jezus to właśnie miał na myśli odpowiadając saduceuszom: „ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą…”, ale chyba jednak nie o martyrologię chodziło…
Przypadek, który opisują saduceusze, to przyznacie, dość wytrwała, niemal desperacka próba wzbudzenia bratu potomstwa. Czemu Żydzi to robili? Każdy Żyd wstępuje w związek małżeński, dla posiadania potomstwa, żeby jego imię „nie zginęło z powierzchni ziemi”, żeby nie zaginęła o nim pamięć. Oczywiście potomstwo rozumiane jest jako syn ;). Dlatego jeśli ktoś umierał bezdzietnie, na braciach ciążył obowiązek wzięcia jego żony do siebie i postarania się o syna, żeby imię brata przetrwało. (dziecko dostawało imię swojego ojca)
Jaki jest więc dla Żyda sens w żenić się w niebie, skoro będzie trwał na wieki? Nie ma obawy, że wraz z jego śmiercią pamięć o nim zaginie.
Jaki to ma związek z nami? My zatraciliśmy pierwotną idę małżeństwa. Nam nie stoi na przeszkodzie żyć bezdzietnie, póki dobrze się bawimy razem. Albo odwrotnie, wbijamy sobie do głowy, że kiedy jest źle między małżonkami „z pojawieniem się dzieci, sytuacja na pewno się poprawi”. Tylko jakoś się nie poprawia, nawet jeszcze bardziej się wali… Czego wiec może nauczyć nas dzisiejsza Ewangelia?
Nie ma znaczenia, czy masz żonę, czy nie. Czy jesteś zamężna, czy macie dzieci. Czy życie wam się „po ludzku” udało czy nie. Wszyscy żyją dla Boga. Ty też. Nie ma innego powodu. I jeszcze jeden szczegół… JESTEŚ WIECZNY. Masz to po swoim Ojcu. A życie jest tylko powrotem w Jego ramiona.
To do: Nie spinaj się tak. Jesteś JEGO synem/córką.